Krótki wypad - Górka Pabianicka,Włodzimierz, Lutomiersk, Konstantynów Ł. - Łódź. Wahałem się czy gdziekolwiek jechać, czy raczej zostać w domu. Pogoda nie zachęcała do wyjazdu. Zimno, chmurno i wiało. Ale cóż trzeba być twardym - pojechałem. No i co .... no i ciepło to mi nie było :-( . Następnym razem biorę ze sobą termos z gorącą herbatą.
Kolejna Niedziela lutego i wciąż wczesna wiosna. Nie mogłem zmarnować takiej okazji. Przed tygodniem jechałem na wschód dzisiaj pora na zachód. Rower przygotowany, w tygodniu po ostatniej wyprawie po błotach i roztopach czyściłem napęd i smarowałem łańcuch. Wszystko lśni można jechać. Jak zwykle dylemat dokąd ? Niech będzie wzdłuż Neru na ile czasu wystarczy. Puściłem się lewym brzegiem przez Lutomiersk do Puczniewa. Pogoda piękna jak na tę porę roku, słońce, w miarę ciepło, ruch na drogach niewielki - no prawie idylla. W Puczniewie przejechałem przez most i prawym brzegiem Neru przez Kazimierz i Konstantynów spokojnie wróciłem do Łodzi. Reasumując miły wyjazd bez napinania, na pełnym luzie, drogi przez las suche, samochodów na drogach mało, oby tylko zima sobie o nas nie przypomniała. Jak wspominam zeszły rok to ..... ech w kwietniu jeszcze śnieg odgarniałem, a na Wielkanoc w góry na narty pojechałem.
Póki co jeszcze przymarznięte jeziorko (po drodze do Puczniewa)
Znów niedziela, luty, pogoda bardziej wiosenna niż zimowa, aż kusiło aby trochę pojeździć. Więc niewiele myśląc wsiadłem na rower i przed siebie. W pierwotnych planach była wycieczka po łódzkich parkach, ale jak to bywa im dalej tym tym większa ochota. Najpierw Park na Zdrowiu, później Manu, park Ocalałych, Pomnik Pękniętego Serca i co wracać ? Jak się tak dobrze jedzie ? Nie no może chociaż do M1. Ok, następny cel - Nowosolna. Osiągnięty. Trzeba by wracać, ale Parowy Janinowskie już tak niedaleko. No dobrze jadę, tym bardziej, że kiedyś już miałem tam pojechać i się nie udało. Parowy przejechane, a właściwie to w większości przepchane. W lesie i na polnych drogach jednak roztopy i koszmarne błoto. Jak ja się ucieszyłem gdy znowu zobaczyłem asfalt, już dawno nie odczuwałem takiej radości na jego widok. Ok., asfalt mam, parowy za mną, czas wracać. Wymyśliłem, że pojadę z powrotem przez Kalonkę - będzie krócej. No może i krócej było, ale za to cały czas pod górę. Ja nie wiem, czy oni tę Kalonkę to w górach budowali?! Jak nie droga gruntowa i roztopy to znowu dłuuugie podjazdy. żeby chociaż słońce poświeciło, ale nie, schowało się za chmury i zaczął wiać wiatr. Co ja sobie o tych podjazdach myślałem .... . Zazwyczaj jest tak, że jak jest podjazd to i zjazd być musi, no ale nie tym razem :-) Tym razem jak się kończył podjazd to był zakręt a za nim ... kolejny podjazd. Cóż Parowy fajne warto zobaczyć, ale następnym razem pojadę tam jak drogi gruntowe będą przejezdne. Ach bym zapomniał przed wyjazdem założyłem nowe opony Schwalbe Marathon Mondial - no fajne są. Na starych oponach to pewnie w ogóle bym z tych lasów nie wrócił. Pomnik żołnierzy Armii Łódź : Pomnik Pękniętego Serca: Skoszewy : Parowy Janinowskie w Lutym :
Ponieważ zima w tym roku taka bardziej wiosenna niż zimowa, w niedzielę postanowiłem zapakować się na rower i pozwiedzać okolicę. Świeciło słoneczko, temp. +6 st.C, aż miło było jechać. Wszystko do czasu... miłe się skończyło jak wjechałem do lasu na Lublinku. Tam niestety nadal była zima. Sporo śniegu i lodu. Moje nieco już łyse opony kiepsko dawały sobie radę na zimowej nawierzchni. Cóż, jakoś przebrnąłem na drugą stronę lotniska i dalej jakoś poszło. W drodze powrotnej zapadła decyzja - kupuję nowe opony. Stare Schwalbe advancer bardzo dobrze mi służyły pomimo typowo szosowego bieżnika, ale następne muszą być bardziej agresywne.